„Dydona i Eneasz” Daniela Stachuły to niezwykły popis i równocześnie wielkie wyzwanie postawione przed absolwentami polskiej Akademii Muzycznej, którzy 28 kwietnia zaprezentowali efekt swojej pracy nad uwspółcześnioną wersją mającego ponad trzy stulecia oryginału.
Libretto (powstałe na podstawie „Eneidy” Wergiliusza) to opowieść o nieszczęśliwej miłości królowej Dydony do wodza trojańskiego, Eneasza, przerwanej przez nagłą „boską interwencję”. Była ona planem złych czarownic, dążących do zniszczenia Kartaginy i upadku królowej. Eneasz zmuszony do opuszczenia miasta przez domniemany rozkaz Zeusa będzie musiał opuścić swoją ukochaną, skazując ją tym samym na śmierć z rozpaczy. Całość poprzedza legenda o bogini łowów Dianie i rozszarpanym przez własne psy Akteonie, przedstawiona w pierwszym akcie w formie tanecznej pantomimy.
W operze zachwyca muzyka barokowa (skomponowana przez Henry’ego Purcella), jak również choreografia Johna Svenssona. Pod względem estetycznym całość pozostaje bardzo minimalistyczna, jednak z zachowaniem antycznego charakteru: począwszy od strojów, poprzez szczątkową, ale robiącą monumentalne wrażenie scenografię i symboliczne rekwizyty. Dużym zaskoczeniem jest język angielski, w którym śpiewano spektakl.
Gdzie kończy się wpływ bogów, a zaczynają niefortunne, ludzkie decyzje?
„Dydona i Eneasz” ukazuje wewnętrzny konflikt, jaki toczy się w rozdartym przez uczucie człowieku, który nie może postawić kroku we właściwym kierunku. [K.W]