Jak co roku w naszym mieście odbył się, już po raz siódmy, poznański Półmaraton, a nasza Dąbrówka miała kolejny raz możliwość pracy przy organizacji tego wydarzenia. Chętnych do pomocy nie brakowało.
Pogoda akurat sprzyjała biegaczom, nie było ani za zimno, ani za gorąco. Po rozstawieniu się przy swoim punkcie, przygotowaniu stoisk z wodą, napojami izotonicznymi, a nawet z kostkami cukru i czekoladą, wszyscy równo ubrani w białe koszulki czekaliśmy w napięciu na pierwszych zawodników. Pierwsi przyjechali rolkarze i zawodnicy na wózkach. Dla osób, które były pierwszy raz na na takiej imprezie sportowej, tak jak ja, było to tym bardziej ciekawe, gdyż nie można było się spodziewać jak to będzie wyglądać. Gdy jednak przybiegli pierwsi biegacze, z lekkim zawodem stwierdziłam, że nawet nie pomyśleli, aby przystanąć i uzupełnić energię, wytrwale biegnąc w szybkim tempie, z kondycją, której można pozazdrościć. Tak więc czekaliśmy dalej, mimo że między nimi a pozostałą częścią maratończyków była znaczna odległość.
Na początku biegaczy było niewielu, w końcu to i tak ci najwytrwalsi. Przybiegali pojedynczo, po parę osób i większymi grupami. Na moim stanowisku wodę podawało się w miarę szybko i sprawnie, choć trafienie napełnionym plastikowym kubkiem, bez rozlewania jego zawartości, w ręce biegnącego maratończyka, jest nie lada wyzwaniem. Jednak po pewnym czasie ludzi przybywało coraz więcej i więcej, tak, że z trudnością nadążaliśmy z uzupełnianiem zapasów wody. Po paru takich grupach maratończyków ulice zrobiły się po prostu mokre, zresztą tak jak i niektórzy z nas. Jednak potem już nikt nie zwracał na to uwagi, gdyż w szaleńczym tempie trzeba było podawać wodę, kubek za kubkiem. Najfajniejsze w tym, można by powiedzieć szaleństwie, było to, że po każdym podanym kubku można było dojrzeć uśmiech i usłyszeć zwyczajne "dziękuję" co było bardzo miłe. A za każdym razem kiedy patrzyłam na kolegów i koleżanki widziałam, że sprawia im to frajdę i dobrze się bawią.
Gdy maraton dobiegał końca czekało nas posprzątanie ulicy z ogromnej ilości wszelkiego rodzaju kubków. Zabraliśmy się za to od razu i poszło nam w miarę sprawnie i szybko, dzięki czemu skończyliśmy nawet przed czasem.
Gdy już wszystko było prawie gotowe, ku mojemu zdziwieniu, ujrzałam ostatniego zawodnika, za którym cały bieg zamykała policja. Część osób natychmiast podbiegła dopingować go, chociaż przez ten kawałek trasy.
Myślę,że „ siódemka“ po raz kolejny sprawdziła się pomagając przy organizacji półmaratonu i pokazała, że śmiało można na nich liczyć, również przy kolejnych edycjach biegów. Osobiście sprawiło mi to ogromną frajdę, zobaczyłam jak to jest znaleźć się praktycznie w samym środku tego wydarzenia, pośród maratończyków i spróbować jakoś uprzyjemnić im bieg. Jestem pewna, że ci którzy brali udział pierwszy raz w takim wydarzeniu na pewno wezmą udział w przyszłym roku.
Jagoda Sobczyk 1b